Suzuki V-Strom 250 – najmniejszy w rodzinie

Suzuki V-Strom. Ta nazwa to już legenda, synonim niezawodności, kura znosząca dla Japończyków złote jajka przez ostatnie dwie dekady. Chcesz motocykla taniego, wyważonego stylistycznie,  bezpiecznego, idealnego na autostrady ale i dającego radę w szutrach? Łatwego w obsłudze i prowadzeniu ale o sportowym potencjale? Kup V-Stroma.

To wszystko co napisałem wyżej to prawda, dotyczy jednak motocykla V-Strom 650, inna nazwa to DL 650. Jest to konstrukcja dopracowana do perfekcji przez ostatnie 20 lat produkcji. Zmienia się jej wygląd, przybywa elektroniki, ale serce w niej bije wciąż takie samo. Nic więc dziwnego, że pod tą samą nazwą i w nawiązaniu do tej samej stylistyki powstał kilka lat temu świetny i mocny V-Strom 1000, który na status legendy dopiero pracuje i z powodzeniem mu to wychodzi. Pod sukces starszego rodzeństwa Suzuki podłącza więc kolejny motocykl o pojemności 250 cm³.

Suzuki V-Strom 250 – junior

Tak się złożyło, że V-Strom 250 zupełnie przypadkiem i spontanicznie znalazł się w moich rękach na dwa dni. Nie planowałem tego testu, ale bardzo się ucieszyłem gdy pojawiła się taka okazja – znam DL650 od podszewki, zrobiłem kilkaset km na DL1000 – jest więc okazja za sprawą DL250 dobrze zaznajomić się z całą tą konserwatywną rodzinką.

Mały V-Strom jest duży

Suzuki V-Strom 250 jest motocyklem o małym silniku, jednak wygląda jak maszyna o pojemności 600cm³ . Jest długi, zwarty optycznie i dosyć ciężki, jeśli porównać go z maszynami o podobnej pojemności. Dwieście pięćdziesiątka o masie 188 kg to sporo, nie da się ukryć. Ma to swoje wady, czyli średnio korzystny stosunek mocy do masy, ale ma też swoje zalety, o których później.  W każdym razie jeśli chodzi o twój wizerunek – nikt nie powie, że wyglądasz na nim, jakbyś jechał na psie. Dosyć wysoka szyba, standardowe dla motocykli szosowych 17-calowe koła, szeroka kanapa, spory zbiornik paliwa o pojemności 17 L, porządny cyfrowy kokpit, potężne lusterka – to znak rozpoznawczy rodziny V-Strom.

W żadnych innych motocyklach nie znajdziecie tak fajnych lusterek jak w serii DL. Klamki, osłony dłoni, konsole przy manetkach do obsługi motocykla – wszystko przeszczepione od starszych braci. Te lusterka i klamki wyglądają na tym motocyklu jakby były za duże, ale dzięki nim motocykl obsługuje się łatwiej i bezpieczniej. Na uwagę zasługuje to, że w standardzie mamy tu gniazdo zapalniczki do podłączenia np. ładowarki do smartfona – dziś to już standard, ale warto o tym wspomnieć.

Pierwsze kilometry razem

Na nowiutkiego DL250 wsiadłem prosto z 95 konnego, cięższego zaledwie o 22 kg KTM 790 Adventure. To 75 KM różnicy. Szoku o dziwo nie doznałem. Motocykl pięknie odpalił i dał znać, że żyje cichutkim pomrukiem silnika – od razu słychać, że w kwestii kultury pracy nie można tu nic złego powiedzieć.

Dla młodych wiekiem adeptów motocyklizmu często ważniejsze od tego czy motocykl w ogóle jedzie jest to, ile robi hałasu z wydechu. Stąd pomysły na wymiany wydechów na 3xgłośniejsze nawet w skuterach o mocy 2.5 KM. No więc Suzuki V-Strom 250 nie robi hałasu wcale. Godnie i kulturalnie mruczy nie okazując kompleksów – dla mnie to wielka zaleta.

Biegi oczywiście wchodzą gładko, a maszyna na 1 i 2 biegu toczy się bardzo powoli i nie będzie początkującego motocyklisty w stanie zaskoczyć niczym negatywnym – mam na myśli jej spokojną i stopniową reakcję na gaz. Jedna rzecz zwróciła mają uwagę – gdy puścić manetkę gazu i dać silnikowi ciągnąć to 188 kg na wolnych obrotach, motocykl sunie na 1 biegu tak niesamowicie gładko, jakby był napędzany na prąd – absolutnie nic nie szarpie. Gdybym miał stanąć do zawodów Gymkhana, gdzie liczy się precyzja podczas wolnej jazdy, to ze wszystkiego czym w życiu jeździłem wybrałbym małego V-Stroma 250.

Odkręcamy manetkę

W trasie sprzęt poza wspomnianą bardzo krótką i niezbyt dynamiczną jedynka i dwójką daje radę. Producent deklaruje, że maksymalna prędkość motocykla to 125 km/h i z pewnością jest to prawda. Właśnie w trasie ujawniają się zalety dużej masy i długości motocykla – dzięki nim jedzie on przed siebie stabilnie i nie reaguje przesadnie na silne podmuchy bocznego wiatru. Wracając do prędkości, to  na liczniku podczas wyprzedzania na autostradzie ujrzałem 137 km/h (!) i nie kręciłem silnika wyżej.

Tym bardziej, że przy obrotach 7500 min. na kokpicie zapala się biała kontrolka przypominająca o konieczności przełączania biegu na wyższy, a z tego co odnotowałem, są to obroty jakie osiągamy przy prędkości około 115 km/h na szóstym biegu. Zarówno wspomniana kontrolka, liniowy obrotomierz jak i duże, czytelne wskaźniki zapiętego biegu to kolejny ukłon w stronę początkujących adeptów motocyklizmu.

Słów kilka na temat pozycji za sterami

Najpierw to, co w tym motocyklu wkurzyło mnie naprawdę, ale do czego można chyba się przyzwyczaić z czasem – kierownica. Jest ona bardzo wąska, co jest genialne  korkach, ale niestety wygięta w łuk, przez co dłonie układają się na niej pod lekkim skosem a kierowca nawet średniej postury siłą rzeczy musi kierować łokcie pod własne żebra. Pierwsze co pomyślałem…jazda w upale z takim układem kierownicy sprawi, że pod pachami zrobi się naprawdę gorąco. To jedyny tak naprawdę dla mnie mankament tego motocykla – być może w przyszłości producent ją zmieni na wygodniejszą. Z drugiej strony – niscy i drobniejsi kierowcy być może w ogóle nie zauważą problemu.

A to właśnie dla takich osób zbudowany jest ten motocykl. Konkurencja w tej klasie lub podobnej oferuje lżejsze motocykle o zbliżonej mocy, a nawet prawie dwukrotnie silniejsze. BMW G310GS 34 KM przy masie 175 kg i wysokości kanapy 84 cm, Honda CRF 250 Rally, 25 KM, masa 159 kg, kanapa na 89 cm, Kawasaki Versys X 300, 40KM, kanapa na 84 cm, Benelli TRK 251 o mocy 25 KM przy masie  w granicach 175 kg i kanapie na wysokości 83 cm oraz Romet ADV 250, moc 25 KM – wysokości kanapy i masy nie udało mi się ustalić.

Ze wszystkich w/w motocykli to Suzuki może pochwalić się najniżej położoną kanapą, to jest na wysokości 80 cm. Jeśli każdy centymetr wyżej ma dla was strategiczne znaczenie, to wybór jest prosty. Jeśli nie – zwróćcie uwagę na najciekawsze w stawce wg mnie Kawasaki Versys 300 – większe koło z przodu, spory zbiornik paliwa i aż 40 KM mocy oraz, podobnie jak w Suzuki, dwucylindrowy silnik. Pozostałe wymienione maszyny to jednocylindrowce. Tytlko Benelli i Romet bronią się jeszcze zbiornikami paliwa 17 i 16 litrów, BMW i Honda zostały wyposażone w zbiorniki o śmiesznej pojemności w okolicach 11 L. Przy niewielkim spalaniu można i na tym zrobić około 300 km do zera, ale co z tego, skoro Kawasaki przejedzie bez tankowania 400 km, a Suzuki aż 500?

Suzuki V-Strom 250 to turystyk czy lokalny spacerowicz?

Jeśli zdecydujesz się na Suzuki to zapewne z tych powodów: nisko położona kanapa, dobra opinia o bezawaryjności marki, gigantyczny zasięg. Moc 25 koni nie imponuje – nie ma co się oszukiwać, w dwie osoby świata na tym nie zwiedzisz, bo się ta maszyna zamęczy. Ale samemu w spokojnym tempie już jak najbardziej.

W wyposażeniu podstawowym masz uchwyty na kufry boczne. Do tego stelaż na kufer centralny. Kanapa powinna spodobać się nowicjuszom bo jest miękka jak podusia. W długiej trasie przekonasz się, że na twardej kanapie, w którą tyłek tak nie wpada, trudniej o jego odparzenia.

Maszyna ta najlepiej sprawdzi się podczas poruszania w mieście, podczas wypadów poza miasto ale wierzę, że na dwutygodniowej wyprawie tez da radę.

Szutry? Czemu nie – zawieszenie pracuje tak miękko, że na bocznych, nieutwardzonych drogach na tym motocyklu bawiłem się najlepiej. Osłona pod silnik oraz kratownica na chłodnicy dbają o to, żeby  przypadkowy kamień nie zrobił nam dziury w portfelu.

Gdyby tylko miał odrobinę bardziej agresywne opony… Jeśli szukasz solidnego nowoczesnego motocykla, na którym da się podróżować – a do tego pociąga cię teren – zwróć uwagę na Kawasaki Versys 300. Jeśli wysokości kanapy 80 cm to dla ciebie max, to wybór jest tylko jeden.

Dane techniczne:

  • Silnik: 250 cm3, dwa cylindry
  • Moc: 25 KM
  • Deklarowana prędkość maks: 125 km/h, 137 km/h w teście
  • Masa gotowy do jazdy: 188 kg
  • Koła: 17 cali
  • Wysokość kanapy: 80 cm
  • Zbiornik: 17.3 L
  • Spalanie w teście: 3.4 L/100 km

Tomasz Kaman Dąbrowski

  1. Lekkie sprostowanie do wstępu tekstu. Pierwszy był DL 1000. Potem dopiero pokazała się wersja 650.

  2. Tomek, zaraz minie pół roku, kiedy następny test.
    Zima lekka, można jeździć 😉

    • Nie Ty jeden czekasz. Tomek chyba doszedł do wniosku, że dużo więcej kliknięć na stronę jest wtedy kiedy długo nie pisze. :-). Ja z nadzieją na coś nowego zaglądam codziennie od dawna.

      • Nagrałem płytę z moim reaktywowanym po 15 latach zespołem Faust. Ku mojemu zaskoczeniu muzyka ta narobiła bardzo dużo zamieszania na polskiejetalowej scenie-kto sieje wiatr zbiera burzę. Przez to zamieszanie wokół kapeli oraz sytuację z pandemią motocykl większość czasu spędza w garażu. To się zmieni.

Możliwość komentowania została wyłączona.