Z Warszawy do Tadżykistanu – motocyklowy wideo reportaż

fot. Robert Pałka

Przypadkowe spotkanie dwójki motocyklistów, spontaniczna decyzja i jej efekt kilka tygodni później: 14 tys. km z Warszawy do Tadżykistanu na afgańskie pogranicze przez Ukrainę, Rosję, Kazachstan i Kirgistan. Chłopaki uwiecznili to malownicze wariactwo w formie video reportażu. Nie przegapcie!

Film WakhanCorridor Project z wyprawy do Tadżykistanu powstał dla telewizji MOTOWIZJA. Emisja dwóch odcinków relacji z wyprawy zapewne niedługo znajdzie się Internecie a pierwotnie miała miejsce 25 i 26 Grudnia 2016 r. Aby w pełni poznać okoliczności, w jakich doszło do zarejestrowania filmu zapraszam do przeczytania wywiadu z uczestnikami wyprawy, Kornelem i Robertem.

Motocyklicznie.pl: Panowie, poznaliście się zupełnie przypadkiem a chwilę później zrobiliście coś, co dla wielu ludzi zakrawa niemal na szaleństwo. Ludzie takie rzeczy planują latami a wy podjęliście decyzję po kilkunastu minutach rozmowy, na trzeźwo!

Kornel: To nie były długie dyskusje przy kawie lub piwie. Tak jak można się dowiedzieć z naszego funpage’a na FB WakhanCorridor Project poznaliśmy się tuż przed wyjazdem. Ja sprzedawałem motocykl, a Robert postanowił go kupić. Wówczas zapytałem go: „Ma Pan jakieś konkretne plany odnośnie motocykla, może jakiś wyjazd?”. Powiedział, że chciałby pojechać do Tadżykistanu.  Jeszcze wtedy nie wiedziałem gdzie to jest. Moja żona powiedziała: „Może pojedziesz z Panem?”. Pośmialiśmy się z tego pytania w progu i wizyta się zakończyła. Wtedy nawet nie marzyłem o takim wyjeździe. Praca, dom, jak to zorganizować? Wiedziałem, że to miesięczny wyjazd i nie widziałem na niego szans. Trzy miesiące później byliśmy w drodze.

– Trzy miesiące to bardzo mało czasu na zaplanowanie takiej wyprawy, ubezpieczenia, wizy…to nie Unia Europejska.

Robert: Te trzy miesiące naszej znajomości musiały wystarczyć na zaplanowanie wszystkiego od A do Z. Zaczęło się planowanie trasy, miejsc które odwiedzimy, co zabieramy ze sobą, jak się pakujemy żeby nie brać podwójnych rzeczy. W tym czasie też były dylematy czy brać dodatkowe opony, w co doposażyć motocykl. Każdy z nas pracował w tym czasie zawodowo więc nie było łatwo. Jedne z trudniejszych rzeczy do załatwienia i nie dające się przyspieszyć to załatwienie wiz do wszystkich krajów oraz szczepienia. Na przykład najbliższa ambasada Tadżykistanu znajduje się w Berlinie, a to dodatkowe koszty i czas, który trzeba przewidzieć. W naszym przypadku mieliśmy bardzo mało czasu więc skorzystaliśmy z pośrednictwa biura podróży, które załatwiło za nas wizy.

K: Mimo to w ostatniej chwili okazuje się, że trzeba wyrobić dodatkowe zdjęcia, wypełnić wniosek wizowy, dodatkowe upoważnienie i zaczyna się gonitwa. Jeżeli chodzi o szczepienia to Robert miał odpowiednie, bo był już w wielu krajach, w których były one wymagane. W moim przypadku okazało się, że jeśli wykonam wszystkie szczepienia zachowując terminy między seriami zastrzyków to będę „gotowy” na ostatnią chwilę. Na szczęście Robert był przygotowany i posiadał dużą dawkę wiedzy o krajach, które chcieliśmy odwiedzić. Bez tego mogłoby nie być aż tak fajnie.

– Ile lat trzeba zbierać doświadczenie, żeby porwać się na taki kierunek?

K: W moim prywatnym odczuciu wskazane są kursy motocyklowe. Jak popełniasz błędy to nabierasz złych nawyków, nie wiesz co robisz źle i nie rozumiesz dlaczego. Instruktor w pięć godzin potrafi nauczyć więcej, niż nauczymy się sami w 5 lat. Zauważcie, że wielcy sportowcy też mają trenerów, to nic złego, a wręcz wskazana droga do nauki czegokolwiek. Przed wyjazdem odbyłem dwa kursy motocyklowe z czego jeden na drogach nie utwardzonych. Wydaje mi się, że każdy z motocyklistów inaczej nabiera doświadczenia. A wcześniej….już sto lat temu, jak jeszcze byłem młody a na twarzy nie rosły mi włosy były jakieś motorynki, simsony itp. Później dłuższa przerwa i wreszcie duży motocykl podróżniczy. Nadal jeżdżę bardzo asekuracyjnie z racji tego, że nie jestem doświadczonym motocyklistą, choć na Pamirskich przełęczach już się sprawdziłem.

– Skromni jesteście jak ekipę, która tak naprawdę dojechała do Chin.

R: Fakt, mamy sporo zdjęć, na których widać granicę z Chinami. Na jednym z nich moja noga nielegalnie przekracza nawet chińską granicę. A reasumując – ten wyjazd to była bardzo duża dawka doświadczenia motocyklowego jeżeli chodzi o jazdę w terenie. Podczas tego wyjazdu musieliśmy się zmierzyć z miałkim piaskiem, błotem na przełęczach, „tarką” w pamirskich górach, padającym przez trzy dni deszczem, potężną mgłą podczas jazdy nocą przez góry (zgadzam się, bywa że ledwo widać przednie koło motocykla – red.). To była naprawdę porządna szkoła jazdy. Wydaje mi się, że zdrowy rozsądek sprawił, że nic się nie wydarzyło, a przy okazji dużo się nauczyliśmy.

– Rozumiem, że taki wyjazd to spory budżet?

K: Są wydatki, które można ograniczyć, a są takie których się nie da. Trzeba pamiętać, że tak jak w naszym wypadku, wyrobienie kilku wiz i szczepienia to już jest sporo pieniędzy. Największy koszt z tego wszystkiego to paliwo. Tam gdzie jechaliśmy nie było ono drogie, jednak 14 tys. km potrafi wydrenować kieszeń. To, na czym można zaoszczędzić to jedzenie, które można przygotować samemu oraz noclegi. Przejeżdżaliśmy przez kraje, gdzie nocowanie w namiocie w ustronnych miejscach nie jest problemem, nie jest ścigane i źle postrzegane. Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo to oczywiście zawsze trzeba uważać i starać się szukać miejsca na nocleg w ustronnych miejscach, aby zbytnio nie rzucać się w oczy. Podczas całej podróży tylko trzy razy nocowaliśmy w hotelach.

– Pojechaliście na motocyklach BMW: zakładam, ze firma BMW znalazła się w gronie sponsorów?

K: Próbowaliśmy pozyskać BMW do grona sponsorów wyprawy. To się jednak nie udało. W BMW Polska zostałem poinformowany, że budżet już został zamknięty i nie uda się tego zorganizować. Spróbujemy jeszcze raz za rok.

– Znam temat – wysyłam maile z prośbą o udostępnienie motocykli do testów i nawet nie otrzymuję odpowiedzi. Trochę mi przykro jako właścicielowi nowego F800GS, że jestem lekceważony, żadna inna firma nie ma z tym problemu.

R: Od sponsorów nie oczekiwaliśmy wsparcia finansowego. Prosiliśmy tylko o parę rzeczy potrzebnych do odbycia tej wyprawy. Udało się namówić kilku sponsorów, którym bardzo dziękujemy wszędzie gdzie możemy. To oni w nas uwierzyli i pomogli nam zrealizować ten wyjazd, czego efektem jest naprawdę interesujący w naszej ocenie materiał filmowy i fotograficzny.

– No to dziękujcie

K/R: Świat Motocykli – uwierzyli w naszą przygodę i wsparli nas medialnie, a to zadziałało tak, że reszcie sponsorów było łatwiej podjąć tę decyzję.

Motowizja – zainteresowali się propozycją, że powstanie z tego materiał i chyba nie do końca wierzyli, że nam się uda zajechać tak daleko, a do tego wrócić w dobrych humorach. Motowizja zadbała o to, żebyśmy mieli co jeść przez pierwsze dwa tygodnie, a dodatkowo mieli na co zgrać materiał, który im przygotowaliśmy.

Apduro – Pan Andrzej zaopatrzył nas w kanistry z uchwytami, które produkuje. Zapewniły one nam wystarczającą ilość paliwa, żeby dojechać do następnego punktu tankowania. Dostałem też promocyjną cenę na pancerne, niezniszczalne kufry.

Moto Szklarnia – wsparła nas poradami dla skromnych podróżników i ogumieniem, które pozwoliło nam dojechać bezpiecznie po każdego rodzaju nawierzchni.

Modeka – tego się nie spodziewaliśmy, ale udało nam się uzyskać całkiem ciekawe garnitury motocyklowe, bo tak chyba należy opisać eleganckie kurtki i spodnie z serii podróżniczych strojów tej marki. Po ponad 14 tys. kilometrów i noszeniu ich przez całe 33 dni wyglądają naprawdę rewelacyjnie. W tych ubraniach jeździliśmy od temperatury około 7 stopni w niektórych miejscach w górach podczas deszczu do 42 w Kirgistanie. Podpinki ocieplające sprawdziły się rewelacyjnie a podczas gorących dni ubranie zapewniło komfort.

– Znam jakość Modeki, 7 lat miałem ich kurtkę prawie codziennie na sobie, odwiedziłem w niej 19 krajów i urwał się tylko motylek od suwaka.

K: Kolejność jest przypadkowa, wszystkim dziękujemy bardzo serdecznie.

– W zamian sponsorzy znaleźli się na tych pięknych zdjęciach.

Kornel: W mojej opinii udało się zorganizować sponsorów dzięki temu, że (oprócz tego, że uwierzyli w nasza pasję) przekonały ich fotografie Roberta. Robert zajmuje się zawodowo fotografią i robi to fenomenalnie. Zachęcam do odwiedzenia strony robertpalka.com. Jedno ze zdjęć Roberta trafiło do katalogu Modeki.

– Czy w trasie były chwile zwątpienia?

K: Jeśli pytasz o tęsknotę do najbliższych to tak, była, ale mieliśmy też kontakt telefoniczny więc nie było tak strasznie. Najbardziej nam zależało na tym, żeby najbliżsi wiedzieli że jesteśmy bezpieczni i przemieszczamy się do przodu bez nieprzyjemnych przygód. Mamy wspaniałe żony, które nas dopingowały i motywowały. Za to im bardzo dziękujemy.

– Może jakaś krótka rada dla tych, którzy całe życie planują taką wyprawę, a nie wierzą w siebie i swoje umiejętności. Czas leci, lat przybywa a wyprawy sprowadzają się do weekendowych wycieczek do Kazimierza.

K: Nie można tylko planować, ale trzeba po prostu pojechać. Na początek można pojechać gdzieś bliżej, na krócej, nawet i do Kazimierza. Mimo trudności jakie mamy na co dzień powinniśmy spełniać swoje marzenia podróżnicze, nie tylko na motocyklach. Te bliższe i krótsze wyprawy też dają nam bardzo dużo radości, ciepłych wspomnień, niesamowitych doznań, nowych znajomości. Nie rezygnujmy z nich tylko dlatego, że nie są tymi wymarzonymi na długie miesiące w nieodkryte miejsca. Musicie uważać na jeszcze jedną rzecz: życie w drodze uzależnia.

Dziś wszystko dzieje się szybko, w biegu, wszędzie jesteśmy spóźnieni. Sam próbuję się czasami zatrzymać na chwilę i pomyśleć, co dalej, jak to zmienić, czy się uda. Ten nasz wyjazd był chyba właśnie takim małym buntem, chwilą zapomnienia, pokazaniem, że czasami można inaczej.

 – Na kolejną rozmowę i film umawiamy się za rok, gdy chłopaki wrócą z kolejnej wyprawy. Z tego co wiem plan będzie jeszcze bardziej ambitny.

Dane wyprawy:

  • ponad 14 tys. kilometrów,
  • 33 dni,
  • 5 krajów,
  • Robert Pałka, BMW F800 GS,
  • Kornel Kundzicz, BMW R 1200 GS Adventure,
  • Koszty osobowe: wizy 1900 zł, szczepienia 1000 zł, paliwo, jedzenie i noclegi około 4 000 zł + przygotowanie motocykli.

Tomek Dąbrowski
zdjęcia: Robert Pałka

10 myśli w temacie “Z Warszawy do Tadżykistanu – motocyklowy wideo reportaż

  1. Wyprawa bajka. Od czasu czytania relacji Sambora i Iziego, książki „Zjadłem Marco Polo” chodzi co jakiś czas po głowie 🙂

    Gwoli ścisłości GS12 ze zdjęć na pewno nie jest wersją ADV 😉

    Czekam niecierpliwie na film:-)

    • Bardzo chlopakom zazdroszcze, ze tam byli. Mysl o wjechaniu do Rosji jakos mnie blokuje na ten kierunek. To moja interpretacja ze to 1200 adv. Kornel, to twoja Beemka to nie adv?

      • To nie adv. Zwykłe, najzwyklejsze R1200GS 🙂
        Zwykłe, ale bak starczał na dojazdy między tankowaniami. Raz w moim motocyklu była sytuacja kryzysowa i jechanie powolutku na oparach 🙂

        • To dlatego wydawal mi sie taki niski na kanapie na parkingu! Po tym gdzie dojechałes to on jest juz Adventure 🙂

          • Kanapę mam tą najniższa. Mam jeden element od Adventure’a – szybkę z przodu. Mam też oryginalną, ale ta udało się Koledze zdobyć.

  2. Super wyprawa. Jak szukacie chętnego na podobną w 2017 to się piszę ☺. Przejechałem wiele km na Tex 1200, tez po wschodzie!

  3. Super wyprawa, możecie podać model wdzianka od Modeki, w którym przejechaliscie trasę? Pozdrawiam i życzę następnych podobnych wypraw

    • Witaj,
      Nasze komplety to:
      Robert – spodnie i kurtka VENTURA GT (jasny komplet)
      Kornel – spodnie kurtka MAGELLANIC (czarny komplet)

      Bardzo fajne ciuchy. Schudłam podczas podróży skoro, ale szelki dały radę żeby spodnie utrzymać na pupie 🙂

      Jakbym były jakieś inne pytania to chętnie odpowiemy.

Możliwość komentowania jest wyłączona.